Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
Wtorek, 3 lipca 2012

No to zaczynamy!

Nie bez powodu rozpoczynam opisy swoich tras tą datą. Trzeciego lipca Anno Domini 2012, wymieniłem swój stary, poczciwy, niesamowicie poprzerabiany tu i ówdzie (zwłaszcza ówdzie) rower komunijny, liczący sobie już ponad 12 wiosen, na nowy, który do wglądu macie w moim profilu. Głównym powodem, który popchnął mnie w kierunku takiej decyzji był fakt, że rama staruszka groziła... złamaniem wskutek daleko posuniętej korozji przy suporcie od wewnątrz (!) i kwestią czasu było, aby mój nekrolog zawisł na drzewach Wrześni i okolic. W najlepszym wypadku mógłbym zwyczajnie cienko śpiewać, ale i to było marnym pocieszeniem ;)

Tak więc? Cool, my own, brand new terminator! Miałem mały dylemat pomiędzy paroma innymi modelami (Hexagony, itp.), ale ostatecznie zdecydowałem się na tę właśnie Meridę. Średnia półka cenowa, w zupełności wystarczający sprzęt do pokonywania tras, których zwykłem się trzymać - asfaltowych, leśnych, czasami z elementami czegoś odrobinę bardziej brudnego, mokrego i wyboistego :)

Zamówiona popołudniową porą, gotowa do odbioru była pod wieczór tego samego dnia (podziękowania dla Kamila ze sklepu "Aster" na ul. Gnieźnieńskiej :) ) wraz z szeregiem "dokoksów" - licznikiem Kelly's, zabezpieczeniem tej samej firmy oraz światłobzdryniami ledowymi - coby uskuteczniać bezpiecznie nocne przejażdżki, których było wiele (minionego już) lata :)

Różnica w skrócie między starym a nowym rowerem? Jakby to subtelnie ująć... Wśród rzeczy, które są lepsze od mojego starego roweru jest między innymi gruźlica. Czy palenie się. Takie tam rzeczy.
Sztywność konstrukcji, sprawność działania mechanizmów, komfort podróżowania - bez porównania. Piszę to nawet teraz, po pokonaniu nim ponad 1200 km - nic nie uległo zmianie. Wystarczy trochę troski o regulację mechanizmów, ich czystość oraz odpowiednią konserwację i można bez przeszkód mknąć przed siebie.

Pierwsze 50 km pokonałem nim trasą ze sklepu do domu i z domu nad zalew, przejeżdżając przez jego okolicę i znowu wracając do domu. 50 km? Nawet tego dobrze nie poczułem... :)

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl