Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
Sobota, 17 sierpnia 2013

A może by tak wreszcie z kimś pojechać?

Czas leci, rower pomaga mi wyrwać się z domu, oderwać myśli od pracy i odpocząć umysłowi, ku czystej satysfakcji - wyłącznie mojej własnej. Sam wybieram sobie trasę, sam reguluję tempo i sam decyduję, kiedy na rower wsiąść i co z nim zrobić. Wiecie, to taka duża część wolności, którą można odczuć niemalże za darmo. Bierzemy przygotowany w domu napój, szykujemy rower, wsiadamy na niego i gnamy tam, gdzie nas nogi poniosą. Świeże powietrze, możliwość nieograniczonej kontemplacji otoczenia i pełne otwarcie zaworu pojemnika ze stresem i złymi emocjami, które uchodzą same z siebie w miarę przemierzania trasy. To jest coś niesamowitego.

Uwielbiam podróżować sam. W zasadzie niemal 99% czasu spędzonego na rowerze jest dla mnie czasem spędzonym samotnie - niestety nikt z moich znajomych nie podziela mojej pasji, ba, nikt nawet się nie kwapi, by ją choćby próbować zrozumieć. Trudno, każdy jest inny, jednych bawi rower, innych wysiadywanie przy kompie, jeszcze innych ciche zagłębianie się w swoich myślach w cichym zakątku swojego pokoju. Dziś jednak postanowiłem to zmienić - wczoraj odnalazłem na facebooku stronę grupy rowerowej: Rowerowe Gniezno, na której wyczytałem, że dziś organizowany jest pierwszy rajd rowerowy dla miłośników dwóch kółek w Gnieźnie. Niewiele myśląc, nastawiłem budzik na wcześniejszą niż zwykle porę i tak wstałem dziś rano, najadłem się porządnie, wyczyściłem napęd i popędziłem do Gniezna na rynek, gdzie według planu miała być zbiórka wszystkich uczestników.


Dojechałem niemal punktualnie o 11.30, a na miejscu zastałem grupę kilkunastu osób, w tym - dotychczas znanego mi jedynie wirtualnie, Uziela - ucieszyłem się, że nareszcie mogę gościa poznać. Co tu dużo mówić - zaczęło się robić naprawdę miło - dojechało jeszcze kilka osób, wszyscy z entuzjazmem wypisanym na twarzy i wszyscy do wszystkich będący naprawdę przyjaźnie nastawieni. Rower jako pasja łączy, nikt temu nie zaprzeczy :)

Z gnieźnieńskiego rynku wyruszyliśmy punktualnie w samo południe, podążając za organizatorami, wskazującymi nam na bieżąco trasę. Jechało się naprawdę bardzo, bardzo przyjemnie, tempo było dostosowane tak, by każdy mógł nadążyć, a co szybsi mimo, że potrafili zorganizować sobie małą ucieczkę, to w końcu zatrzymywali się, by poczekać na resztę. Postój odbył się zgodnie z planem w Czerniejewie, gdzie organizatorzy poczęstowali chętnych uczestników napojami izotonicznymi i energetykami, a także czymś z cukrem, na pokrzepienie przed dalszą trasą. Także na tym postoju zjawił się drugi - dotychczas znany mi jedynie wirtualnie - znajomy, czyli Bobiko, który wzbudził niemałe zainteresowanie pośród uczestników swoim nowym nabytkiem - Krossem na 29" obręczach. Muszę przyznać, że na mnie zrobił ten sprzęt niemałe wrażenie - oby Ci dobrze służył, Bobiko ;)

Postój trwał jakieś 30 minut, a po nim ruszyliśmy w drogę powrotną, ale do Gniezna wracaliśmy trochę inną trasą, niż na początku docierając do Czerniejewa, stąd też miałem okazję poznać parę lokalnych, ciekawych odcinków, na które z pewnością wybiorę się raz jeszcze. Także na tym odcinku wszystko było w najlepszym porządku i ostatecznie wylądowaliśmy w okolicach Wenecji, gdzie organizatorzy podziękowali uczestnikom, uczestnicy organizatorom i każdy rozjechał się w swoją stronę.

Tak wyglądała trasa wytyczona przez organizatorów:

Lekka, łatwa i przyjemna. Nikt nie doznał żadnego urazu, nikt nie zaliczył żadnej niebezpiecznej sytuacji, a rowery wszystkich uczestników zachowały sprawność przez całą trasę rajdu - można więc powiedzieć, że w połączeniu z cudowną tego dnia pogodą, mieliśmy idealny, bardzo kameralny i naprawdę przyjemny wyjazd. Rowerowe Gniezno - dziękuję za zaproszenie i miłą jazdę w imieniu obecnych Wrześnian! I osobiście liczę na więcej :)

Powrót - jak to powrót. Trasa ta sama, tempo spokojne.

Według licznika przejechałem dziś 104,49 km, ze średnią prędkością 23,9 km/h. Rekreacyjnie, miło i aż do bólu przyjemnie :)

PS.: Aaa, właśnie zauważyłem, że moja Merida przekroczyła próg 4 tysięcy kilometrów - licznik aktualnie wskazuje 4046 km i póki co - odpukać w niemalowane - bez najmniejszej awarii, nawet przebitej dętki nie uświadczyłem przez te 13 miesięcy, jak jest ze mną :)

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl