Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
Wtorek, 25 września 2012

Wtorkowy, późnowieczorny, wczesnojesienny - wyjazd idealny.


Lipówka. Oklepany motyw, ale nocą nie można się napatrzeć :)

Wyjazd, jakich wiele. Z domu przez wiochy na rynek, z rynku nad zalew, z zalewu miastem i jeszcze innymi okolicznymi wiochami do domu.

Idealnie. Właściwa pogoda, właściwa pora roku i dnia... Będzie teraz takich coraz więcej :)

Tymczasem - do spania. Wstawanie na poranne zmiany do pracy to zło, niestety konieczne.
Niedziela, 23 września 2012

Dogonić jesień.



Piękny, niedzielny, spokojny dzień. Trochę słońca, trochę chmur, lekki wiatr, w którym da się wyczuć to, co nadciąga nieubłaganie - jesień, która równie nieubłaganie oddala nas od klimatu lata. Klimatyczne popołudnie, które żal było zmarnować na hodowanie hemoroidów przed komputerem.

Spacerowo, spokojnie, z postojami na jakieś zdjęcia, które nie wychodzą ani mi, ani mojemu, pożal się Boże, "aparatowi fotograficznemu", no ale nomen omen - zdjęcia robi, jak widać zarówno powyżej, jak i poniżej.

Zacząłem sobie przejazdem do wsi Gozdowo Młyn - wzdłuż autostrady, polnymi drogami, dotarłem do tamtejszego, bardzo urokliwego, zakątka. Mostek, łąka, drzewa, wszystko osadzone w naprawdę idyllicznej dolinie. Następnie obrałem kierunek na sąsiednie Bieganowo. Uwielbiam tam jeździć, tym chętniej tam pojechałem ze względu na fakt, że w lecie nie byłem tam praktycznie ani razu. Co tam, Panie (i Pany), w Bieganowie? Ano, stara bieda. Dosłownie. Okazały pałac jak popadał w ruinę, tak popada w nią dalej. Obraz nędzy i rozpaczy...



...nie wspominając o sąsiadującym z nim, niegdyś stanowiącym potęgę rolniczą Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, kombinat rolniczy. Lat temu... bodajże trzy, przy okazji przejażdżki rowerowej, nakręciłem o tamtym miejscu krótki pseudodokument. Efekty moich marnych wypocin możecie sobie zobaczyć tutaj.

Mam nadzieję, że nikomu nie zmarnowałem tym samym jakichś ośmiu minut życia. Jeśli tak - z góry przepraszam. Odszkodowania z tego tytułu niestety nie przysługują.

Co dalej? Ano, tak. Wyjazd z Bieganowa. Przejazd przez mostek, który zawsze przyciąga moją uwagę. Osobliwy mostek, dodajmy.



Serdeczne "podziękowania" i krzyż na drogę dla mojego "aparatu fotograficznego" (cudzysłów naprawdę nie jest bezzasadny) za tak mizerną jakość. Bylejakość, o.

Na pożegnanie, ta na swój sposób urocza miejscowość dała mi oszałamiający prezent, czego nie śmiał (choć odważnie próbował) dobrze uchwycić mój "aparat":



Tak pięknych chmur dawno nie widziałem... Podziwiałem ten widok jadąc dalej. Odbijając za wspomnianym mostkiem w prawo dotarłem... diabli wiedzą gdzie, wiem jedno, że po jakimś czasie ukazały mi się Sokolniki i przebiegający tamtędy szlak rowerowy. Zacząłem więc nim prężnie podążać. Za dość stromą i długą górką czekała na mnie miła niespodzianka. Jakby ktoś pomyślał o rowerzystach chcących sobie zrobić przerwę w podróży, na uboczu, zupełnie niewinnie stało sobie to oto właśnie:



Wygodne, wbrew pozorom, ławki wraz z solidnym, wkopanym w ziemię stołem oraz głaz, o który można oprzeć kilka maszyn - dość spory. Widok z tamtego miejsca także był naprawdę niczego sobie. Trasa spokojna i ciekawa. Pojechałbym dalej, ale zaczynało już zmierzchać, a zgubienie się w tamtejszych rejonach w totalnych ciemnościach mogłoby być doświadczeniem raczej mało przyjemnym.

Do domu powróciłem trochę inną trasą - znowu wzdłuż autostrady, ale po jej drugiej stronie. Do domu zawitałem ze skromnymi ponad 25 kilometrami na liczniku. Zrelaksowany, wyciszony. Tak, jak być powinno.


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl