Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2014

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk
Niedziela, 9 lutego 2014

Przeklęte miejsca istnieją.

To był dłuuugi tydzień... W firmie trwa szaleństwo nadgodzin, z których korzystam na całego. Kasa zawsze się przyda. Taki stan rzeczy musi mieć jednak swoje odzwierciedlenie w braku czasu na cokolwiek innego, w tym niestety także na jazdę rowerem.

Dzisiejsza niedziela minęła pod znakiem naprawdę wyśmienitej pogody, której nie omieszkałem wykorzystać. Chciałem wybrać się nad jakiekolwiek jezioro tak, by zobaczyć, jak grube lodowisko panuje w lokalnych akwenach. Odpowiedź: bardzo grube. Spokojnie i bez stresu można stać w dowolnym miejscu tafli jeziora powidzkiego bez obawy o to, że zacznie się oglądać rzeczywistość z poziomu wodnej toni.



Jeździło się niezwykle przyjemnie, szczególnie, że postanowiłem nie szaleć, tylko potraktować wyjazd zupełnie rekreacyjnie. Bez zwracania uwagi na średnią prędkość, przestoje, itp. itd. - miało być po prostu maksymalnie przyjemnie, ale karma to niestety złośliwa suka i jako taka postarała się o to, bym mógł w tak piękną niedzielę puścić niegodną zacytowania wiązankę przekleństw. Jedyna dętka, którą załatwiłem w meridzie, strzeliła mi w tylnym kole jakieś dwa miesiące temu w Szemborowie. Dziś miałem powtórkę z rozrywki, ale z tą dodatkową atrakcją, że strzeliła na amen, czyli dopompowanie jej nic nie dawało. Przejechałem zatem nieco ponad 50 kilometrów, a spacer ze "skapciałym" rowerem do domu urządziłem sobie już na skróty, przez niemiłosiernie zabłocone drogi polne, wymierzając sobie dystans sześciu kilometrów, miast zakładanych, przejechanych na kołach, dziesięciu, coby mieć te 60 kilometrów odhaczone.

Wystarczyła jednak dobra muzyka, by taki spacer zleciał w minutę-osiem... :)

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl