Piątek, 1 listopada 2013
Tournée po cmentarzach im. Wszystkich Świętych
Początek listopada - na wieść o tym wielu ludziom momentalnie rzednie mina. Kąciki ust miarowo kierują się ku dołowi, ściąganie jakby jakąś nagłą, niewyobrażalną siłą grawitacji, a gdy już osiągną skrajne położenie - mięśnie ust wydają się ulegać paraliżowi, który odpuści gdzieś dopiero w okolicy marca, gdy oczy tak sparaliżowanego człowieka ujrzą pierwsze zwiastuny wiosny. Wszakże z czym kojarzy się listopad, jak nie z gwałtownym ochłodzeniem, ogołoceniem drzew z ich najpiękniejszego atutu, jakim są piękne, zielone liście, szarugą, opadami, mgłami - czyli jesienią w pełni. Jesienią, która jest metaforą śmierci, jakby na to nie patrzeć. Dlatego też co zaczyna się ukazywać w naturze, narasta także w ludziach - początek tego miesiąca to wspomnienie wszystkich zmarłych. Smutne. Jednoznaczne przypomnienie, że nikt z nas nie jest wieczny. Ale dlaczego nie dostrzegać też w tym miesiącu jakiegoś kolorytu? Kolorytu jesiennych liści, kolorytu cmentarzysk... Bo przecież to właśnie w święto zmarłych cały ten koloryt, emanacja blasku jest ucztą dla oczu. Dostarcza dogodnego gruntu pod refleksje - i dlatego właśnie uwielbiam ten dzień. Od kilku ładnych lat mam swoją małą tradycję - bez względu na warunki pogodowe, wybieram się po zmroku rowerem odwiedzić swoich bliskich, a także jadę na inne cmentarze tylko po to, by otulić się ciepłem bijącym ze zniczy. I to mnie uspokaja.
Dziś jednak zabrałem też ze sobą aparat. Zdjęcia szału nie robią, no ale skoro już je zrobiłem, to nic nie szkodzi, by je zaprezentować ;)
Cmentarz w Gozdowie
Cmentarz Komunalny we Wrześni
Cmentarz Farny we Wrześni
Cmentarz w Grzybowie
Cmentarz w Szemborowie
Cmentarz we Węgierkach
Trasa wyglądała tak:
a licznik z kolei powiedział mi, że zrobiłem 56,68 km. Powiedział mi także, że aktualny przebieg Meridy to 4705 km... Uda mi się dobić do tych 5 tys. kilometrów jeszcze w tym sezonie? Nie ukrywam, że będę próbował :)
Na zakończenie - utwór, który był ze mną dziś praktycznie cały czas: Anathema - Internal Landscapes
Można przewinąć dobre dwie minuty monologu słyszanego na początku, ale zachęcam do wsłuchania się w niego. Motyw śmierci - a jakże, jest. Ale melodia odpowiada temu, co czułem dziś wizytując groby bliskich. Dawała nadzieję i uspokajała. No i, co najważniejsze, swoim przekazem dawała motywację do pokonywania kolejnych kilometrów.
Trzymajcie się i pamiętajcie - jesień wcale nie jest zła! :)
Dziś jednak zabrałem też ze sobą aparat. Zdjęcia szału nie robią, no ale skoro już je zrobiłem, to nic nie szkodzi, by je zaprezentować ;)
Cmentarz w Gozdowie
Cmentarz Komunalny we Wrześni
Cmentarz Farny we Wrześni
Cmentarz w Grzybowie
Cmentarz w Szemborowie
Cmentarz we Węgierkach
Trasa wyglądała tak:
a licznik z kolei powiedział mi, że zrobiłem 56,68 km. Powiedział mi także, że aktualny przebieg Meridy to 4705 km... Uda mi się dobić do tych 5 tys. kilometrów jeszcze w tym sezonie? Nie ukrywam, że będę próbował :)
Na zakończenie - utwór, który był ze mną dziś praktycznie cały czas: Anathema - Internal Landscapes
Można przewinąć dobre dwie minuty monologu słyszanego na początku, ale zachęcam do wsłuchania się w niego. Motyw śmierci - a jakże, jest. Ale melodia odpowiada temu, co czułem dziś wizytując groby bliskich. Dawała nadzieję i uspokajała. No i, co najważniejsze, swoim przekazem dawała motywację do pokonywania kolejnych kilometrów.
Trzymajcie się i pamiętajcie - jesień wcale nie jest zła! :)
- Sprzęt Merida Matts 20V-N2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Komentuj