Sobota, 11 stycznia 2014

WOŚP, czyli Wesprzyj Obywatelu, Świadomie, Potrzebujących!

Cóż za piękny styczeń! Tak, z pełną odpowiedzialnością za te słowa rozpoczynam tę notkę. Jak do tej pory, 2014 rok pod względem pogody rozpieszcza nas setnie, częstując kataklizmami pogodowymi tych, którzy by się tego najmniej spodziewali. Nic, tylko współczuć. Przynajmniej hamerykańce mogą przekonać się na własnej skórze, że "efektowi cieplarnianemu" też czasami karma nie przypasi...

Początek roku, choć mokry, to pod względem temperatur jest cudowny. Od początku roku uwaga - tylko wczoraj nie pojeździłem rowerem, bo wiatr mógłby zamienić go w helikopter, a mnie uczynić jego pilotem - niekoniecznie z wyboru. Wiało niemiłosiernie, dałem więc sobie spokój i nadgoniłem kilka palących kwestii.

Dziś natomiast, gdy przebudziłem się po nocnej zmianie i spałaszowałem obiad, zabrałem się za meridę, która do tego stopnia przypominała drugowojenny wrak wyciągnięty z dna jeziora, że aż prosiła się o solidne szorowanie. Po jej umyciu, gdy okazało się, że jest żółto-czarno-biała, a nie "brejowato-zgnojona" i gdy łańcuch odzyskał zdolność zginania się (jep, zesztywniał skubaniec od błota) - złożyłem całość zusammen do kupy i poszedłem na kawę zagryzioną dwiema tabliczkami przepysznej czekolady, celem się naładowania przed planowaną podróżą. Plan zakładał przejazd jakąś dłuższą, improwizowaną trasą tak, by przy jej końcu zahaczyć o Wrześnię i zobaczyć głośne wydarzenie związane z kolejnym już finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, jakim była sztafeta po światełko do nieba. Posiliłem się, przebrałem, spakowałem do plecaka pompkę, trochę gotówki i aparat i ruszyłem w drogę, ciesząc się chyba autentycznie po raz pierwszy w życiu z dość silnego wiatru - nie, nie żebym stał się nagle masochistą, który polubił wmordewindy (które przecież nieuchronnie musiały mnie sięgnąć) - zwyczajnie miałem sporo czasu, który mogłem poświęcić na walkę z naprawdę wietrznymi odcinkami, a wyruszyłem o 19.30 - czyli 2,5 godziny przed planowanym rozpoczęciem sztafety.

Pedałowało się wybornie, choć miejscami (zwłaszcza między Sobiesierniami a Radomicami) ciężko było mówić o płynnej jeździe. Zdecydowałem się na trasę wiodącą po spokojnych drogach, z punktami zwrotnymi w Czerniejewie i Nekli. O proszę, tutaj jej zapis:

Pierwszy raz w życiu jechałem odcinkiem między Czerniejewem a Neklą i choć było ciemno i wietrznie w tamtym miejscu, w pamięci utkwił mi on jako jeden z najlepszych duktów, jakie kiedykolwiek pokonywałem. Droga ta jest w bardzo dobrym stanie, wiedzie niemal idealnie prosto przez całe 8 kilometrów pośród gęstego lasu. Raz tylko niemałego stracha napędziła mi oślepiona i zdezorientowana sarna, która przecięła mi drogę - na szczęście szybko zniknęła w gąszczu po drugiej stronie drogi. Już nie mogę się doczekać wiosennych i letnich miesięcy, już nie mogę się doczekać tego zapachu lasu, szumu wiatru w koronach drzew... Coś pięknego - i mam nadzieję, że nie jest to tylko przelotne dobre wrażenie.

Z całą trasą uporałem się zaskakująco szybko, pomimo miejsc, w których ciężko było utrzymać stabilne 20 km/h - ale odcinki, na których miałem z wiatrem w plecy w prosty sposób to skompensowały. Do Wrześni pod stadion ZSTiO, gdzie miała odbyć się sztafeta, przyjechałem o wiele za wcześnie, bo już o 21.10 - co było i przekleństwem i błogosławieństwem dzisiejszego wyjazdu. Przekleństwem, bo do biegu pozostała niecała godzina, a ja będąc cienko ubrany bardzo szybko zacząłem marznąć stojąc na tym wietrze - i choć mogłem schronić się w budynku szkoły i spokojnie przeczekać do godziny 22.00, to wolałem rower przypiąć do ogrodzenia, wziąć aparat w rękę i sobie popstrykać zdjęcia.





Powychodziły marne, krzywe i w ogóle równie urodziwe, co ja. Zmarzłem przy okazji, więc nie zastanawiałem się długo i mając do wyboru - czekać jeszcze godzinę, czy brać dupę w troki - zdecydowałem się na tę drugą opcję. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że właśnie zgarniam największego jak do tej pory fuksa w 2014 roku ;) Popędziłem do domu przez Gozdowo i gdy tylko tylne koło roweru przekroczyło próg domu - z nieba runęły na ziemię hektolitry wody. Zdążyłem dosłownie w ostatniej sekundzie. Ot, wspomniane błogosławieństwo ;)

Ponadto wszystkim, którym nie jest obojętny los ludzi cierpiących w szpitalach, nie muszę chyba przypominać, żeby wspomogli chociaż symboliczną złotówką akcję Jurka Owsiaka. Ja jutro podskoczę z paroma pesos. Wszystko to po to, by, po pierwsze, WOŚP mogła zrobić to, co jest teoretycznie zas*anym obowiązkiem NFZ, po drugie, by duch empatii w narodzie nie ginął, a po trzecie, bym mógł usłyszeć zawsze jako najlepszy kontrargument dla przeciwników całej tej akcji takie zdanie, jakie usłyszałem od kumpla całkiem niedawno: "(...) dla mnie istotnym było to, że życie Stacha [jego siostrzeńca - przyp. własny] było podtrzymywane przez sprzęt z naklejką Orkiestry".

To wiele mówi, nieprawdaż?


Niemniej istotnym faktem jest także to, że wśród grona naszych rodzimych sportowców doczekaliśmy się prawdziwej gwiazdy! Mowa oczywiście o Mateuszu Michalskim, zdobywcy tytułów mistrza świata w sprincie na dystansach 100 i 200 metrów. Mateusz pochodzi z miejscowości Węgierki koło Wrześni, a zarówno jako człowiek, jak i sportowiec, jest niezwykle skromny - równie skromny, co utalentowany. Docenili to czytelnicy "Przeglądu Sportowego", ustanawiając go numerem jeden w kategorii "najlepszy sportowiec niepełnosprawny". Niepełnosprawność Mateusza polega na niemal całkowitej ślepocie, ale wola walki skutecznie spycha tę ułomność gdzieś do tyłu i pozwala mu piąć się po drabinie sukcesów sportowych. Oby tak dalej Mateusz, trzymam za Ciebie kciuki!

Dla zainteresowanych: relacja z wręczenia nagrody.

Komentarze
Wszystko ma swoje negatywne i pozytywne strony. Ale całkowicie się z Tobą zgadzam. Orientuję się jak to wygląda, i nie jest zbyt wesoło. Szkoda tylko, że władza nie wyciąga podobnych wniosków tylko brnie w te swoje chore gierki i rzuca oszczerstwami w naszą stronę. Bo nikt nas do wrzucenia pieniążka nie zmusza, więc dla mnie obraza takich inicjatyw jest obrazą wyborców...
anetkas
- 00:03 wtorek, 14 stycznia 2014 | linkuj
To forma slangu internetowego, który podobnie jak więzienne grypsy warto znać, bo to jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się form języka - pomimo, że opiera się ona głównie na słownictwie potocznym i często źródłem zapożyczeń jest właśnie język angielski, to łatwość, z jaką ten slang przenika do naszego życia codziennego sprawia, że choć nie jest on choćby nawet w minimalnym stopniu tak wyrafinowany, jak język Goethego, to jest on niemniej warty (a właściwie: konieczny) poznania - często (nie uważam, że słusznie) lansują go nawet media pod każdą postacią, czy to na szklanym ekranie, w eterze, czy w formie papierowej.
kalorr
- 10:08 poniedziałek, 13 stycznia 2014 | linkuj
Dzięki za wyjaśnienie, moja młodzież nie używa jeszcze takich grypsów, a mi z angielskim nie po drodze, wolę język Goethego.
teich
- 07:20 poniedziałek, 13 stycznia 2014 | linkuj
@teich - hEjterzy, nie hAjterzy :) nie wierzę, że nigdy nie słyszałeś takiego określenia, ale skoro tak twierdzisz, to przypomnę: od angielskiego rzeczownika "hate", czyli nienawiść, wzięło się takie właśnie określenie osób, które krytykują, często bezmyślnie i bez podjęcia jakiejkolwiek refleksji, z wyróżniającą się agresją werbalną osoby, działalność, instytucje, pomysły, przedmioty, miejsca, itp. itd.
kalorr
- 20:40 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
Co do wyposażenia to właśnie ten wyjątek- , o którym wcześniej pisałem czyli realizacja planów czy też programów zdrowotnych. Przy całym szacunku co do ogromu poświęcenia i dobra jakie jest dziełem fundacji pana Owsiaka to zabezpieczenie w zakresie specjalistycznym (sprzęt, środki, personel) należy do właściciela placówki medycznej i jej dyrekcji. I z tego obowiązku nie zwalnia ich psioczenie na NFZ ,że daje za mało pieniędzy.
Na marginesie - kto to są "hajterzy"? Czy to osoby pozdrawiające się gestem "Heil Hitler"?
teich
- 17:06 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
@bobiko - nic dodać, nic ująć :)

Ano, widziałem, widziałem :) Wasza dwójka i paru innych znajomych się tam przewinęło też, więc żałuję, że nie zmokłem trochę i nie doczekałem momentu startu, no ale już teraz mówi się trudno. Grunt to satysfakcja z ukończonego biegu :)
kalorr
- 11:56 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
Rany Julek, czy tak ciężko zrozumieć, że jeśli nie chcesz pomóc, to po prostu nie dawaj na WOŚP i idz dalej albo zignoruj. Postępuj zgodnie z swoim sumieniem. Moje zdanie na ten temat

@kalorr: szkoda ze nie przybiliśmy hi5 na stadionie, byłem tam razem z Uzielem, co pewnie widziałeś na endomondo ;)
bobiko
- 11:52 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
@teich - zdanie, które cytujesz na końcu swojego komentarza odnosi się do bezmyślnych hejterów. Nie osób, które konstruktywnie krytykują, a tych bezmyślnych hejterów, którzy bez choćby chwili zastanowienia gotowi są opluć wszystko i wszystkich w... no właśnie, w imię czego? I tu nie chodzi tylko o WOŚP, tylko o plagę hejtu na każdym kroku, w postępowaniu wszystkich i wszystkiego.

A co do NFZ, jedna z jego funkcji polega na "wykonywaniu zadań zleconych, w tym finansowanych przez ministra właściwego do spraw zdrowia, w szczególności realizacja programów zdrowotnych" (wikipedia, marne źródło, ale zdanie w pełni prawdziwe). Zadania zlecone jak wiemy opierają się na działaniu w oparciu o ludzi i? I sprzęt właśnie. Sprzęt często zakupiony za środki przeznaczone na ten cel od WOŚP.
kalorr
- 11:03 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
Cyt"WOŚP mogła zrobić to, co jest teoretycznie zas*anym obowiązkiem NFZ," - zapoznaj się z ustawą o NFZ i nie pisz o rzeczach, co do których nie masz wiedzy. Wyposażenie jednostek medycznych w sprzęt nie należy do jego (NFZ-u) obowiązków, o ile nie jest to określone w jakimś narodowym planie zdrowotnym.
Komentujesz tych co oskarżają akcję Owsiaka "Idiots, idiots everywhere..." . Pomyśl gdzie sam się stawiasz oskarżając innych.
teich
- 10:45 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
@RamzY - znam te "argumenty", aż za dobrze. Wielki hejt na WOŚP leci z każdej strony, szczególnie od strony polityków, którzy mają wielki talent do opluwania i krytykowania (ale nie konstruktywnego) wszystkich, choć sami nic w kierunku rozwiązania problemu nie zrobią. Wiem doskonale, że duża część pieniędzy z WOŚP idzie na etaty dla pracowników fundacji, koncerty, organizacje sztabów, auta służbowe - ale czy polscy parlamentarzyści też tego nie robią? Ano robią, pod wieloma pozornymi potrzebami! Będąc dużo bardziej perfidnymi okradają obywateli, nie dając nic w zamian, a WOŚP daje i to niemało. Rzecz druga - z jakiej racji osoby pracujące przy organizacji takiego przedsięwzięcia mają pracować za "bóg zapłać"? Niech wezmą wynagrodzenie za swoją pracę, której efekty widać.

Hejt w internecie staje się naprawdę niebezpiecznie powszechnym zjawiskiem - swego czasu był anonimowy, a teraz ludzie mają na tyle tupetu, żeby obrzydliwie hejtować wszystko i wszystkich podpisując się pod tym swoim pełnym nazwiskiem. I jeszcze są z tego dumni. Idiots, idiots everywhere...
kalorr
- 10:26 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
tak z drugiej mańki:
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/dlaczego-nie-daje-owsiakowi-argumenty-w-punktach-3-2014-01
RamzyY
- 09:25 niedziela, 12 stycznia 2014 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa podni
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl