Niedziela, 4 maja 2014
Wietrzne zakończenie majówki.
Tytuł sugeruje, że miałem wyjątkowo udaną, długą i intensywną majówkę. Z tego wszystkiego mógłbym pozostawić jedynie słowo "intensywną" - dwa pierwsze dni spędziłem prowadząc bardzo intensywną akcję remontową z ojcem, a dni pozostałe starałem się spożytkować na odpoczynek - czy to aktywny, czy bierny - i samotnie i z kimś.
Pozostając przy wyżej akcentowanym słowie - tak, plus i rainet bardzo intensywnie (mailowo i smsowo) upominały się o uregulowanie należności, w związku ze zbliżającym się okresem rozliczeniowym. Dajcie żyć, rachunki...
Zimne to były dni i wietrzne. Tak, wieeeetrzneeeee. Podmuchy nie ustępowały ani na chwilę, niosąc ze sobą wiatr diabli wiedzą skąd, ale na pewno nie była to słoneczna Florencja - bardziej rejony kieleckiego, jeśli wiecie, co mam na myśli. Nie inaczej było dzisiejszego dnia, choć był to chyba najbardziej wietrzny z dni maja, jakie do tej pory minęły w 2014 roku. Wiało zewsząd, trudno było ocenić, który kierunek i które odcinki zagwarantują mi wiatr w mordę, a gdzie uświadczę wiatru w plecy. Cel, znowu bez zaskoczenia, spontaniczny - Dziekanowice k. Lednogóry, czyli miejsce, w którym siedzibę ma Muzeum Pierwszych Piastów, w którym z kolei miałem dwa lata temu, żakiem jeszcze będąc, praktyki, a które wspominam naprawdę miło, ze względu na towarzystwo i pamiętną wówczas, wspaniałą pogodę. Godzina startu to 17.00, czyli rzeczą normalną było to, że nie trafię już na szansę zobaczenia terenu Muzeum, bo gdy dojadę na miejsce, to na pewno będzie już zamknięte. Ale prawdę mówiąc mnie interesował wyjazd wyłącznie w jedno konkretne miejsce, czyli na niewielką i naprawdę fantastyczną plażę w pobliżu Muzeum, przy jeziorze Lednica.
Trasa nie należała do najprzyjemniejszych ze względu na ten upierdliwy wiatr. Już pal licho ciężką jazdę, to normalka, ale przeszywające zimno, od którego odzwyczaiłem się już jakiś czas temu, dzisiaj solidnie dało mi w kość, pomimo zwiększonej warstwy ciepłych ubrań. Przebieg drogi ratował odcinek za Wierzycami w kierunku Lednogóry, prowadzący przez Imielno. Imielno i Imielenko konkretnie, to dwie miejscowości, które nominowałbym do wzorcowych miejsc na mapie krajobrazów województwa wielkopolskiego, zwłaszcza teraz, w maju. Pagórkowate tereny i totalny misz-masz flory z zaledwie śladowymi ilościami obecności i działalności człowieka jest czymś, na co naprawdę chce się patrzeć i czego chce się widzieć coraz to więcej i więcej. Zazdroszczę mieszkańcom widoków...
Do Dziekanowic dojechałem dość sprawnie, bez problemu odnajdując lokalizację celu swej podróży, po drodze z lekkim uśmiechem mijając pamiętny spożywczak, przy którym dwa lata temu zwykliśmy przesiadywać na praktykach. I uderzyło mnie jedno - to już dwa lata!...
Jezioro Lednica to przepiękny akwen z naprawdę interesującym otoczeniem i oczywiście - wyspą, na którą dostać się można promem z poziomu skansenu. Pierwsze, co rzuca się w oczy to czystość. Czystość otoczenia jeziora, czystość samej wody i dna zbiornika, uporządkowana (choć niewielka) plaża - tu się po prostu chce być i to możliwie jak najdłużej.
Długo tam nie zabawiłem - raz, że zaczęło robić się naprawdę późno, dwa, że było cholernie zimno, a trzy - zapomniałem zapakować do plecaka tabliczki czekolady na posilenie i zacząłem drastycznie tracić energię, co odbiło się jednoznacznie na moim tempie podróży podczas powrotu. Ale i tak nie było najgorzej - nieco zmienioną trasą powróciłem do domu dość sprawnie, choć bez rekordów.
Trasa:
Jak to ogólnie podsumować? Głupie pytanie - przecież jeśli wszystko poszło jak należy, nie było ofiar w ludziach i sprzęcie i zrealizowałem wszystkie zakładane cele, to jestem zadowolony w stu procentach i żadne lewe wiatry w tym mi nie przeszkodzą :)
Pozostając przy wyżej akcentowanym słowie - tak, plus i rainet bardzo intensywnie (mailowo i smsowo) upominały się o uregulowanie należności, w związku ze zbliżającym się okresem rozliczeniowym. Dajcie żyć, rachunki...
Zimne to były dni i wietrzne. Tak, wieeeetrzneeeee. Podmuchy nie ustępowały ani na chwilę, niosąc ze sobą wiatr diabli wiedzą skąd, ale na pewno nie była to słoneczna Florencja - bardziej rejony kieleckiego, jeśli wiecie, co mam na myśli. Nie inaczej było dzisiejszego dnia, choć był to chyba najbardziej wietrzny z dni maja, jakie do tej pory minęły w 2014 roku. Wiało zewsząd, trudno było ocenić, który kierunek i które odcinki zagwarantują mi wiatr w mordę, a gdzie uświadczę wiatru w plecy. Cel, znowu bez zaskoczenia, spontaniczny - Dziekanowice k. Lednogóry, czyli miejsce, w którym siedzibę ma Muzeum Pierwszych Piastów, w którym z kolei miałem dwa lata temu, żakiem jeszcze będąc, praktyki, a które wspominam naprawdę miło, ze względu na towarzystwo i pamiętną wówczas, wspaniałą pogodę. Godzina startu to 17.00, czyli rzeczą normalną było to, że nie trafię już na szansę zobaczenia terenu Muzeum, bo gdy dojadę na miejsce, to na pewno będzie już zamknięte. Ale prawdę mówiąc mnie interesował wyjazd wyłącznie w jedno konkretne miejsce, czyli na niewielką i naprawdę fantastyczną plażę w pobliżu Muzeum, przy jeziorze Lednica.
Trasa nie należała do najprzyjemniejszych ze względu na ten upierdliwy wiatr. Już pal licho ciężką jazdę, to normalka, ale przeszywające zimno, od którego odzwyczaiłem się już jakiś czas temu, dzisiaj solidnie dało mi w kość, pomimo zwiększonej warstwy ciepłych ubrań. Przebieg drogi ratował odcinek za Wierzycami w kierunku Lednogóry, prowadzący przez Imielno. Imielno i Imielenko konkretnie, to dwie miejscowości, które nominowałbym do wzorcowych miejsc na mapie krajobrazów województwa wielkopolskiego, zwłaszcza teraz, w maju. Pagórkowate tereny i totalny misz-masz flory z zaledwie śladowymi ilościami obecności i działalności człowieka jest czymś, na co naprawdę chce się patrzeć i czego chce się widzieć coraz to więcej i więcej. Zazdroszczę mieszkańcom widoków...
Do Dziekanowic dojechałem dość sprawnie, bez problemu odnajdując lokalizację celu swej podróży, po drodze z lekkim uśmiechem mijając pamiętny spożywczak, przy którym dwa lata temu zwykliśmy przesiadywać na praktykach. I uderzyło mnie jedno - to już dwa lata!...
Jezioro Lednica to przepiękny akwen z naprawdę interesującym otoczeniem i oczywiście - wyspą, na którą dostać się można promem z poziomu skansenu. Pierwsze, co rzuca się w oczy to czystość. Czystość otoczenia jeziora, czystość samej wody i dna zbiornika, uporządkowana (choć niewielka) plaża - tu się po prostu chce być i to możliwie jak najdłużej.
Długo tam nie zabawiłem - raz, że zaczęło robić się naprawdę późno, dwa, że było cholernie zimno, a trzy - zapomniałem zapakować do plecaka tabliczki czekolady na posilenie i zacząłem drastycznie tracić energię, co odbiło się jednoznacznie na moim tempie podróży podczas powrotu. Ale i tak nie było najgorzej - nieco zmienioną trasą powróciłem do domu dość sprawnie, choć bez rekordów.
Trasa:
Jak to ogólnie podsumować? Głupie pytanie - przecież jeśli wszystko poszło jak należy, nie było ofiar w ludziach i sprzęcie i zrealizowałem wszystkie zakładane cele, to jestem zadowolony w stu procentach i żadne lewe wiatry w tym mi nie przeszkodzą :)
- Sprzęt Merida Matts 20V-N2
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj