Poniedziałek, 1 października 2012

Noc żywych trupów?

Jeżdżę - na autobus do pracy, z autobusu do domu, wieczorami naginam po Wrześni i okolicach... Wczoraj urządziłem sobie wyprawę na cmentarz komunalny. Dawno nie byłem u dziadków. Było jakoś przed 21.00 - cmentarz był kompletnie nieoświetlony, co mnie strasznie zdziwiło... Widać było tylko palące się znicze. Cóż, awaria oświetlenia, albo coś, no nieważne. Dziwna rzecz numer dwa: nie spotkałem tam żywej duszy ("na cmentarzu? serio?"). Grobowa cisza, całkiem dosłownie, została przerwana nagle w pobliżu pomnika moich dziadków (kawał drogi od najbliższego wyjścia z terenu cmentarzyska) - krzykiem. Skierowanym do mnie. "Eeeeeej, ty!" - i odgłosem biegu - w moją stronę, naturalnie.

Nieźle mi adrenalina skoczyła, ale w tych ciemnościach ciężko było znaleźć mi jakąś szybką drogę wyjazdu z alejki - dałem jednak radę. Pojechałem dalej, jak gdyby nigdy nic. Ki czort...? Może jakiś nawalony grabarz, którego męczył kac, chciał ode mnie jakąś wodę, czy coś...

Uważajcie na siebie. Do kiedyśtam :)

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa esiet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl