Piątek, 27 czerwca 2014
Wszystko co dobre... kiedyś się zaczyna!
Moi mili (tudzież szanowna próżnio, jeśli nikt tu nie zagląda), wybaczcie moją reakcję, ale...
NAREEEESZCIEEEEE!!!
Nareszcie mam nowy rower! Po tak okropnie długim czasie oczekiwania. Sprawa potrącenia zakończyła się dla mnie definitywnie, ja cieszę się doskonałym zdrowiem, portfel odzyskał to, co ucierpiało w wyniku wypadku i zaraz to utracił, a to wszystko na rzecz mojej nowej maszyny, jaką jest to cudo:
Kellys Thorx 10 Limited Edition (klik!)
Powiem wszystkim szczerze, że nie kupić tego roweru, jak się akurat czegoś w tym budżecie poszukuje, to raczej grzech ciężki. Limitowana edycja jest dostępna wyłącznie u autoryzowanych dystrybutorów, ale w internecie nie brakuje jeszcze ofert sprzedaży tego modelu, zatem, jeśli tylko potrzebujesz nowej maszynki w tym typie - polecam z ręką na sercu!
"Worth every penny" - jak mawiają Brytole. W specyfikacji do porzygu wzmianek o "Deore", zwieńczonym tu i ówdzie szlachetnym "XT".
Nie przejechałem nim jeszcze nawet stu kilometrów (chroniczny brak czasu i/lub pogody, ale to ma się wkrótce zmienić), ale odczuwam tą utartą i oklepaną, ale jakże satysfakcjonującą "przesiadkę z malucha do mercedesa". Skok jakościowy jest niesamowity względem ukochanej (i rowerowej pamięci) Meridy, sztywność w każdym punkcie odczuwalna jest o niebo lepiej, konstrukcja sprawia wrażenie naprawdę solidnej już "na oko", a organoleptyczne badania tylko to potwierdzają. Wszystko ze sobą fascynująco doskonale współgra... aż chce się jeździć! :)
Z innej beczki: wszyscy dobrze wiedzą, że jestem raczej przeciwnikiem hamulców tarczowych. Cóż poradzić, jeżeli teraz samemu nie złoży się czegoś przyzwoitego na V-brake, to o sensownych gotowcach z tymi heblami można tylko pomarzyć. Z drugiej jednak strony - nie będę trząsł tyłkiem za każdym razem, gdy w ulewie przyjdzie mi ostro hamować przed skrzyżowaniem, przeszkodą, etc. - tutaj powinienem być na zwycięskiej pozycji. Wierzę też, że tarczówki mnie do siebie przekonają, gdy zbadam ich potencjał w terenie.
Kwestia kolejna: standardowo wehikuł ten producent wyposażył w pedały SPD, a ja w związku z wakacyjnymi planami naprawdę poważnie muszę zacisnąć pasa i niestety nie mogę sobie pozwolić na zakup odpowiednich butów... Wykręciłem więc znakomite VP196 z Meridy i umieściłem je w napędzie, o którym mi się jeszcze miesiąc temu nawet nie śniło - czyniąc z tego zdatną do użytku (dla mnie w normalnych butach) całość.
Pierwsza jazda w teren pozwoli mi też ocenić system kół o rozmiarze 27,5", aczkolwiek już pierwsze kilometry na asfalcie ujawniły pewniejsze prowadzenie na drobnych nierównościach. Całość jest niezwykle stabilna, choć kto wie, czy to nie zasługa bardziej "kręgołamiącej" (czytaj: sportowej) geometrii, którą, nawiasem, uwielbiam. Z czasem zacznę upodabniać się do Quasimodo z tym garbem, ale czego się nie robi dla frajdy z jazdy... :)
Całość uzupełnia nowiutki licznik Sigma BC 12.12, a resztę drobiazgów (oświetlenie, Holux i błotniki) zaadaptowałem z Meridy. Z mocowaniem latarki był nielichy problem - jako, że średnica kierownicy w tym rowerze jest większa o cały centymetr, niż w poprzedniku, musiałem ostro kombinować, jak to ze sobą pogodzić (uchwyt ni hu-hu nie pasował), ale w końcu udało mi się ten problem zażegnać przy pomocy... wszechmocnej trytytki. Prowizorki są przecież wieczne (a przynajmniej w to chcę wierzyć :P).
Ktoś może zapytać: po co takiemu amatorowi tak drogi sprzęt? Dlaczego? Jak? Nie lepiej byłoby...?
Nie. I koniec dyskusji. Każdy ma swoje marzenia, ambicje i pasje, które chce pielęgnować, realizować i rozwijać i wierzę, że kupno zdecydowanie lepszego roweru mi w tym pomoże :) a ja bardzo nieśmiało zmierzam w kierunku maratonów MTB... Jak to się ułoży? To już pytanie nie do mnie :)
NAREEEESZCIEEEEE!!!
Nareszcie mam nowy rower! Po tak okropnie długim czasie oczekiwania. Sprawa potrącenia zakończyła się dla mnie definitywnie, ja cieszę się doskonałym zdrowiem, portfel odzyskał to, co ucierpiało w wyniku wypadku i zaraz to utracił, a to wszystko na rzecz mojej nowej maszyny, jaką jest to cudo:
Kellys Thorx 10 Limited Edition (klik!)
Powiem wszystkim szczerze, że nie kupić tego roweru, jak się akurat czegoś w tym budżecie poszukuje, to raczej grzech ciężki. Limitowana edycja jest dostępna wyłącznie u autoryzowanych dystrybutorów, ale w internecie nie brakuje jeszcze ofert sprzedaży tego modelu, zatem, jeśli tylko potrzebujesz nowej maszynki w tym typie - polecam z ręką na sercu!
"Worth every penny" - jak mawiają Brytole. W specyfikacji do porzygu wzmianek o "Deore", zwieńczonym tu i ówdzie szlachetnym "XT".
Nie przejechałem nim jeszcze nawet stu kilometrów (chroniczny brak czasu i/lub pogody, ale to ma się wkrótce zmienić), ale odczuwam tą utartą i oklepaną, ale jakże satysfakcjonującą "przesiadkę z malucha do mercedesa". Skok jakościowy jest niesamowity względem ukochanej (i rowerowej pamięci) Meridy, sztywność w każdym punkcie odczuwalna jest o niebo lepiej, konstrukcja sprawia wrażenie naprawdę solidnej już "na oko", a organoleptyczne badania tylko to potwierdzają. Wszystko ze sobą fascynująco doskonale współgra... aż chce się jeździć! :)
Z innej beczki: wszyscy dobrze wiedzą, że jestem raczej przeciwnikiem hamulców tarczowych. Cóż poradzić, jeżeli teraz samemu nie złoży się czegoś przyzwoitego na V-brake, to o sensownych gotowcach z tymi heblami można tylko pomarzyć. Z drugiej jednak strony - nie będę trząsł tyłkiem za każdym razem, gdy w ulewie przyjdzie mi ostro hamować przed skrzyżowaniem, przeszkodą, etc. - tutaj powinienem być na zwycięskiej pozycji. Wierzę też, że tarczówki mnie do siebie przekonają, gdy zbadam ich potencjał w terenie.
Kwestia kolejna: standardowo wehikuł ten producent wyposażył w pedały SPD, a ja w związku z wakacyjnymi planami naprawdę poważnie muszę zacisnąć pasa i niestety nie mogę sobie pozwolić na zakup odpowiednich butów... Wykręciłem więc znakomite VP196 z Meridy i umieściłem je w napędzie, o którym mi się jeszcze miesiąc temu nawet nie śniło - czyniąc z tego zdatną do użytku (dla mnie w normalnych butach) całość.
Pierwsza jazda w teren pozwoli mi też ocenić system kół o rozmiarze 27,5", aczkolwiek już pierwsze kilometry na asfalcie ujawniły pewniejsze prowadzenie na drobnych nierównościach. Całość jest niezwykle stabilna, choć kto wie, czy to nie zasługa bardziej "kręgołamiącej" (czytaj: sportowej) geometrii, którą, nawiasem, uwielbiam. Z czasem zacznę upodabniać się do Quasimodo z tym garbem, ale czego się nie robi dla frajdy z jazdy... :)
Całość uzupełnia nowiutki licznik Sigma BC 12.12, a resztę drobiazgów (oświetlenie, Holux i błotniki) zaadaptowałem z Meridy. Z mocowaniem latarki był nielichy problem - jako, że średnica kierownicy w tym rowerze jest większa o cały centymetr, niż w poprzedniku, musiałem ostro kombinować, jak to ze sobą pogodzić (uchwyt ni hu-hu nie pasował), ale w końcu udało mi się ten problem zażegnać przy pomocy... wszechmocnej trytytki. Prowizorki są przecież wieczne (a przynajmniej w to chcę wierzyć :P).
Ktoś może zapytać: po co takiemu amatorowi tak drogi sprzęt? Dlaczego? Jak? Nie lepiej byłoby...?
Nie. I koniec dyskusji. Każdy ma swoje marzenia, ambicje i pasje, które chce pielęgnować, realizować i rozwijać i wierzę, że kupno zdecydowanie lepszego roweru mi w tym pomoże :) a ja bardzo nieśmiało zmierzam w kierunku maratonów MTB... Jak to się ułoży? To już pytanie nie do mnie :)
- Sprzęt Kellys - sprzedany na części
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
bardzo ładny ten rower. Oczywiście oceniam wygląd i kolor, bo reszta to dla mnie czarna magia, mogłeś równie dobrze napisać ten post po węgiersku :)
lesna - 13:00 wtorek, 15 lipca 2014 | linkuj
Świetny sprzęt, choruję na niego od jakiegoś czasu. Zazdroszczę! :)
zarazek - 09:34 środa, 2 lipca 2014 | linkuj
Po co takiemu sprzęt?!
Co to za pytanie? :D Najważniejsza jest radość z takiej zabawki i niech sluży! :) bobiko - 11:27 wtorek, 1 lipca 2014 | linkuj
Komentuj
Co to za pytanie? :D Najważniejsza jest radość z takiej zabawki i niech sluży! :) bobiko - 11:27 wtorek, 1 lipca 2014 | linkuj