Wtorek, 2 lipca 2013

Squeal like a piggy.

Niezłe zamieszanie, co nie? Od kiedy czerwiec zachowuje się jak marzec, a lipiec jak listopad? Trudno przewidzieć przyszłość, to fakt. Ale zupełnie nowy level w stopniu trudności przepowiedni jakichkolwiek wyznacza meteorologia. Internetowe serwisy pogodowe w zeszłym tygodniu, wszystkie jak lecą i bez wyjątku, dla Wrześni i rejonu przepowiadały cudowną, nieskazitelną wprost aurę, stałą temperaturę powyżej 20 stopni Celsjusza i zerowe wiatry. Co otrzymaliśmy? Ano, dotarł do nas jedynie efekt supermieszanki sporządzonej przez samego boga. Nitrogliceryna. Czysta. Wstrząśnięta, nie mieszana. No skoro tak, to wczoraj mogliśmy obserwować coś fascynującego: godzina 19.3-dajmy na to-4 zerwał się delikatny wicherek, niepozorny, wprost jedwabiście poderwany czymś, co nadeszło DOSŁOWNIE minutę później - ulewą. I to jaką. W ciągu 5 minut opadów zdołało zalać okolicznym domostwom piwnice i garaże.

Takie anomalia pomału przestają już kogokolwiek dziwić. Wszyscy się z tym są w stanie pogodzić. Ale czy na pewno? Rowerzyści wiedzą, o czym mówię - jak nie zleje człowieka w drodze, to zrujnuje zaplanowaną wycieczkę. Nomen omen - burza. Bo burzy wszelkie plany.

Ja w tym tygodniu planowałem przynajmniej raz wybrać się do pracy rowerem, ale z racji tego, że droga między moją miejscowością a Swarzędzem liczy sobie dokładnie cztery 1-2 kilometrowe odcinki dróg gruntowych, bałem się, że po takich ulewach może być tam nieprzejezdnie. Z drugiej jednak strony słońce zaczynało jakoś tak coraz śmielej wyglądać zza chmur, a wiatr uspokoił się na dobre. Cóż - podjąłem decyzję - jadę. Najwyżej wytaplam się w błocie. Wezmę prysznic już w pracy i tyle.

I wiecie co? No pewnie, że wiecie - błota było co niemiara na niemal wszystkich odcinkach dróg gruntowych, jakie pokonywałem. Efekty oczywiste - uświniony od góry do dołu ja, rower i plecak z czystymi ciuchami, które na szczęście pozostały czyste.



Proszę bardzo - nie do sforsowania "na czysto". Przeszkody wolałem objeżdżać po tym, jak podczas próby przenoszenia roweru przez jedną z nich prawie pogubiłem w błocie buty. Z drugiej strony jest przy tym niemało zabawy :)

Skoro już jesteśmy w tych okolicach - oto jak wygląda most za Swarzędzem łączący ulicę Rabowicką z drogą krajową nr 92. Od strony rabowickiej jest on już... niemal ukończony, nieprawdaż? I naprawdę nieźle to wygląda :)



Nocka w pracy. Byle do rana i będę wracał - ale alternatywną już drogą, kto wie, czy nie główną. Bo rower potraktowałem karcherem i odpowiednimi preparatami, a siebie prysznicem i szkoda mi teraz efektu. :)

Trasa:

Nastał ranek...
Nie dziwi mnie już fakt, że sam siebie nie posłuchałem. Znowu to zrobiłem. Znowu wpakowałem się w to błoto wszechobecne. I to chyba z jeszcze większą radochą, niż na początku. :D


Aaaa, no i mamy dziś 3 lipca! A to oznacza mały jubileusz - równo rok temu zakupiłem Meridę. I nie, nie żałuję, wprost przeciwnie - jestem zachwycony :) Kilometry lecą (stan na dziś: 2791), a poza paroma zadrapaniami nic złego się nie dzieje - wciąż daje mi taką samą radochę, jak dawała pierwszego dnia :)

Zdjęcie-bonus, zrobione tuż po powrocie do domu - bo moja psina rzadko pozuje do zdjęć sama z siebie :)



No to idę spać. Branoc :)

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa eniec
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]


Blogi rowerowe na www.bikestats.pl